Przeskocz do treści

Męczeństwo cz. III

Ojcowie Paulini na Skałce w Krakowie — Życiorys św. Stanisława

Część trzecia

Obraz Polski ówczesnej stał się krwawą widownią szalejącej nienawiści i szukania zemsty. Trudne było wtedy stanowisko krakowskiego pasterza w ciągle zmieniającej się sytuacji. Trzeba było brać w obronę mordowanych przez rycerzy chłopów, którzy marzyli o przywróceniu społecznego układu w Polsce na wzór z początków państwa polskiego. Zajmował litościwe stanowisko wobec wiarołomnych kobiet, tak wobec ich mężów–rycerzy, jak również i wobec jurysdykcji królewskiej, co oczywiście łatwo mogło ich protektora narazić na nie przystojne podejrzenia. Gdy król począł nękać rycerzy dezerterów, w czym urażony za niegodne opuszczenie go w obcym terenie mógł przebierać granice sprawiedliwej kary, a przechodzić do miary okrucieństwa, obowiązkiem biskupa było zwrócić uwagę królewską na za chowanie cnoty wspaniałomyślności monarszej wobec tych, których niedawno musiał sam biskup karcić za rozlewanie krwi chłopskiej i mordowanie własnych żon.

Łatwo było rycerzom uśmierzyć bezbronnych chłopów, lecz represje wobec rycerstwa musiały wywołać spiski i sprzysiężenie wobec tak dotychczas ukochanego króla, pod którego przewodem szli walczyć nie raz do dalekich krajów. Burzyła się może Wielkopolska, gdzie było najwięcej grodów, gdzie obciążenia chłopów były największe i gdzie podobnie jak w latach 1037–1038 przebieg rewolucji chłopskiej, a przez to i represji miał największe nasilenie; a także działał tu uraz dzielnicy do piastowskiej dynastii z powodu opuszczenia przez nią rodzinnej polańskiej ziemi. Postanowiono uwolnić się od nieopanowanego władcy, co dało początek walce na śmierć i życie króla z narodem. Oczywiście w tym spisku nie brał udziału ani św. Stanisław, bolejący nad rozpaczliwym położeniem kraju, ani szlachetny. Brat królewski Władysław Herman, ani mądry i przywiązany do dynastii – jak wskazują silne węzły przyjaźni z Hermanem – Sieciech.

W atmosferze konspiracji przybywa w postępowaniu władcy jeszcze jeden element, mianowicie uczucia lęku i podejrzliwości. Wiemy, jak rządzeni tymi uczuciami cesarze rzymscy skazywali na śmierć setki ludzi niewinnych, jak opanowany podejrzliwością cesarz Honoriusz dopuścił do zamordowania swego teścia dzielnego wodza Stylichona, a Teodoryk Wielki stracił filozofa, Boecjusza.

Nastały ciężkie chwile dla biskupa stołecznego Krakowa. Wszak był szczególnie przez króla wybrany, przez siedem lat pracowali wspólnie nad dobrem Państwa i Kościoła, do którego król odnosił się z wielką życzliwością. Łączyła ich może serdeczna przyjaźń, jak św. Tomasza Becketa z Henrykiem II czy św. Tomasza Morę z Henrykiem VIII. Obecnie rozłączyły ich sprawy zasadnicze, wyższe od względów przyjaźni. W tajemnicy zdarzenia z roku 1079 trzeba wejrzeć na tajemnicę serca pasterza dusz, który nade wszystko ukochał Chrystusa i pragnął szerzyć Jego królestwo na polskiej ziemi, królestwo miłości, sprawiedliwości i pokoju wśród polskiego narodu. Bez względu na rozgrywające się wypadki polityczne czy społeczne dążył do tego, aby i Służyć człowiekowi i bronić jego praw w imię posłannictwa chrześcijańskiego.

Jak wynika z Kroniki Kadłubka, św. Stanisław interweniował i upominał prywatnie króla w sprawie krzywdzącego nieraz postępowania wobec poddanych, przestrzegał go, że jego zachowanie może doprowadzić do upadku jego panowania, aż wreszcie w obliczu jakiegoś szczególnie oburzającego społeczeństwo wyroku „wyciągnął ku niemu miecz klątwy”. Popędliwy król postanowił za to biskupa ukarać i folgując swemu gwałtownemu charakterowi – według Galla – poddał go okrutnemu obcięciu członków. Gdzie wyrok został wykonany, ani Gallus, ani Kadłubek nie podają, prawdopodobnie po rzuceniu klątwy św. Stanisław usunął się z sąsiedztwa królewskiego na zamku krakowskim i zamieszkał obok kościółka – rotundy na cyplu skalnym za Wisłą, oddzielającą wówczas Wawel od Skałki. Kadłubek zapisał, że św. Stanisław pochowany został w bazylice mniejszej św. Michała, a Wincenty z Kielc pół wieku później wyjaśnił, że to był kościół na Skałce. Zabicie św. Stanisława w czasie odprawiania Mszy Świętej w szatach pontyfikalnych może być uzupełnieniem legendarnym. Egzekucja katowska dokonana była niewątpliwie przez oprawców, na czaszce jednak niedawno opisanej przez lekarzy specjalistów, widać ślady znęcania się może osobistego przez króla nad zmarłym, co dało podstawę do stworzenia legendy o posiekaniu ciała. Gdzie nie omieszkam i opiszę.

Święty jak już wiemy został zamordowany przy ołtarzu podczas sprawowania Mszy Świętej. Jego ciało zostało wyciągnięte z kościoła i przy stawie zostało posiekane (jak mówią niektórzy historycy) na 72 części. Ciało zostało rozrzucone dookoła stawu i przyleciały cztery orły, które strzegły posiekane ciało od nadlatującego dzikiego ptactwa. I stąd są te cztery orły przy obrazie i przy sadzawce, Św. Stanisława na skałce. Jan Długosz w „Żywocie św. Stanisława” opisuje cuda, jakie zdarzyły się po śmierci Biskupa Męczennika. A gdy po trzech dniach, wbrew królewskiemu zakazowi, kapłani i wierni Kościoła krakowskiego przyszli zebrać rozrzucone szczątki, aby urządzić Biskupowi godny pochówek, zostali ciało cudownie zrośnięte, nawet bez śladu ran. Zauważyli brak palca wskazującego prawej ręki. Według tradycji, odcięty palec wpadł do pobliskiego jeziora i został połknięty przez rybę, nad którą natychmiast pojawił się niezwykły blask. Relikwię odzyskano, palec ów po umieszczeniu przy ciele również zrósł się z całością.