Przeskocz do treści

Śmierć Świętego Stanisława

prof. Feliks Koneczny

Za zezwoleniem Grzegorza VII koronował się Bolesław Śmiały na króla polskiego w r. 1076. Bawił w Polsce legat papieski, przywrócił metropolię gnieźnieńską i zaprowadzał zmiany nakazane przez papieża, a zmierzające do zapewnienia Kościołowi niezależności od władzy świeckiej, i do podniesienia nauki i cnotliwego życia wśród duchowieństwa za pomocą surowych przepisów, z których głównym był celibat. Poparciu papieskiemu zawdzięczał Bolesław wznowienie blasku polskiego państwa, podczas gdy równocześnie cesarz niemiecki utracił koronę przez nieposłuszeństwo papieżowi. Cesarz Henryk IV nie tylko nie chciał się zrzec prawa mianowania biskupów, ale chciał, żeby cesarze mianowali papieżów. Obarczony klątwą, naraził się na bunt, książąt niemieckich, aż w końcu, opuszczony przez wszystkich, musiał się upokorzyć przed Grzegorzem VII w zamku włoskim Kanossie, odbywając publiczną pokutę, stojąc przez trzy dni boso na dziedzińcu, w pokutniczej szacie, z mieczem uwiązanym na sznurze u szyi. Taką była wówczas potęga papieża, chociaż nie posiadał ani jednego żołnierza! Nasz Bolesław wolał zgodę z papieżem, a jednak i na niego nadeszły złe czasy.

Możni nie byli zadowoleni z Bolesława dla jego bezwzględności w wykonywaniu samowładztwa. Jednał sobie wśród nich stronników młodszy brat królewski, Władysław Herman i utworzyło się stronnictwo przeciw Bolesławowi. Na czele niechętnych stanął Sieciech, możny pan Sieciechowic nad Wisłą, potomek dawnych książąt tynieckich. Nagle, niespodzianie stanął przeciw królowi także cały Kościół polski, a to z winy nierozwagi Bolesława.

Był spór z biskupem krakowskim, Stanisławem Szczepanowskim, o majątek kościelny i o zapis z testamentu ziemianina Piotrowiny. Krewniacy nieboszczyka nie chcieli dać niczego, a że ta sprawa obchodziła wszystkich, jako pierwszy wyłom w prawie krajowem, zajęli się nią też wszyscy i – jak zwykle – podzielone były zdania: za biskupem i przeciw. Powstały nawet jakieś zamieszki. Król oświadczył się przeciw biskupowi, za co ściągnął na siebie klątwę. Według prawa kościelnego uwalniało to poddanych od obowiązku posłuszeństwa. Sieciech i Władysław Herman radzi z tego, połączyli się ze stronnictwem biskupa, a powołując się na klątwę, jawnie odmawiali posłuszeństwa. Jedna sprawa z drugą związku pierwotnie niemiała, ale król podejrzywał biskupa, że należał także do spisku Sieciecha i skazał go za rzekoma zdradę na przepisaną za to karę: na śmierć przez ćwiartowanie. Wyrok kazał zaraz wykonać, i biskupa odprawiającego właśnie mszę św. w kościele na Skałce wywlec od ołtarza. Tego nie chciał się nikt podjąć, bo w miejscach poświeconych nie wolno było nigdy wykonywać wyroków sadowych, choćby nawet sprawiedliwych. Służba bała się zbezcześcić świątynię i odmówiła posłuszeństwa. Bolesław nie znał żadnych praw, gdy gniewem zapałał: sam wpadł do kościoła i własną ręka zabił biskupa przy ołtarzu. Kazał jeszcze martwe ciało porąbać; żeby wyrok jego w zupełności był spełniony, ale nie znalazł, ani do tego posłusznych siepaczy. Zwłoki św. Stanisława ze skałki sprowadzono wkrótce po zabójstwie na Wawel. Spoczywały początkowo wewnątrz ołtarza, wzniesionego z czarnego marmuru, następnie przeniesiono go do kaplicy wzniesionej przez biskupa Marcina Szyszkowskiego w 1629 r. w stylu baroco z marmuru czarnego, ozdobionego bronzami, wewnątrz której na ołtarzu wznosi się srebrna trumna ze szczątkami św. Stanisława. Ta trumna, a raczej sargofag, ulany został w Gdańsku w 1671 r. kosztem biskupa Piotra Gębaszewskiego i kapituły. Wykonał go złotnik Piotr von Rennen.

Zabójstwo to zaszło 11 kwietnia 1079 r. i stało się przyczyna powszechnego już buntu. W niecale dwa lata potem musiał król uciekać z Polski, a tron zajął po nim Władysław Herman, chociaż Bolesław Śmiały miał syna Mieszka. Usunięto go od tronu wraz z ojcem. Przygarnięty królewicz na węgierskim dworze, wrócił potem do Polski, ale zginał od trucizny, mając lat zaledwie 22, w r. 1089. Co się z ojcem stało, niewiadome. Jest podanie, że dokończył życia w pokucie, zostawszy braciszkiem u Benedyktynów w Ossyaku w Karyntyi, kraju słowiańskim, sąsiadującym z Węgrami.

Zamieszki, wypełniające ostatnie lata panowania Bolesława Śmiałego, tak osłabiły Polskę, że następca jego, Władysław Herman, nie śmiał zaznaczyć koronacyą zupełnej niezawisłości wobec Niemiec, a ze Ślązka uiszczał na nowo daninę Wratysławowi czeskiemu. Był też Władysław Herman osobiście zupełnem przeciwieństwem poprzednika: nieśmiały, niedołężny i gnuśny. Ze zmiany tronu skorzystał jedynie Sieciech, który, owładnąwszy umysłem księcia, rządził za niego, a po cichu pracował nad zgubą piastowskiego rodu i to w porozumieniu z żoną swego monarchy, Judytą Marya, która była królewną niemiecką, a wdową po Salomonie, królu węgierskim. Była to już druga żona Władysław Hermana. Pierwszą była czeska księżniczka, imieniem także Judyta, a z małżeństwa tego był syn, Bolesław, zwany dla skrzywionej wargi Krzywoustym. Nadto miał Władysław Herman z dawniejszych jeszcze lat starszego syna nieślubnego, Zbigniewa. Doczekawszy się następnie prawego potomka, pragnął Zbigniewa usunąć i oddał go do klasztoru w Krakowie, a następnie, za namową drugiej żony, wyprawił go do niemieckiego klasztoru w Kwedlinburgu. Zbigniew nie przyjął jednak święceń i pozostał w zakonie braciszkiem. O trzechletniego Bolesława macocha całkiem się nie troszczyła, a w r. 1089 otruto Mieszka, syna Bolesława Śmiałego. Sieciech był prawdziwym władcą państwa i gotował się strącić niedołężnego Władysława Hermana z tronu; zdawało się, że miejsce Piastów zajmie ród Starżów z Sieciechem i niewierną Maryą Judytą.

Piastowski ród miał jednak przyjaciół. Kasztelan wrocławski, Magnus, dał znać o wszystkiem Zbigniewowi i sprowadził go na Ślązk. Zaczęła się wojna, która przerywana kilka razy, znowu wybuchła na nowo. Zbigniew nie zawahał się łączyć z wrogami kraju, z czeskim księciem Brzetysławem II i z Pomorzami, byle wymusić od ojca uznanie siebie za członka książęcego rodu i dzielnicę. Ponieważ Władysław Herman był zupełnie opanowany przez Sieciecha, musiał Zbigniew, wojujący z Sieciechem, wojować zarazem z własnym ojcem. Młodszy Bolesław, podrósłszy tymczasem, wystąpił także przeciw Sieciechowi, gdyż było podejrzenie, że chce zgładzić ze świata obydwóch królewiczów. Rządy Sieciecha nie były też dobre, a kraj ponosił same tylko klęski. Czesi splądrowali Ślązk. Pomorzanie zapędzili się aż pod Kruświcę, wyprawy pomorskie w latach 1090 i 1091 nie powiodły się, a co najgorsze, już w r. 1087 utracono Grody Czerwieńskie, które nie miały odtąd wrócić do Polski, aż dopiero w r. 1340. Ogólne niezadowolenie dopomogło królewiczom, domagającym się w końcu wygnania Sieciecha. Namyślił się wreszcie książę oddalić swego ulubieńca. W r. 1097 poszedł Sieciech na wygnanie, a synowie książęcy zajęli wyznaczone im przez ojca dzielnice: Zbigniew Wielkopolskę, Bolesław zaś Malopolskę i Ślazk. Dynastya Piastów była ocalona.

W odmęcie tych walk dynastycznych utracił naród ziemię Grodów Czerwieńskich. Na dawnej ziemi polskiego ludu Lachów utworzyli ruscy dynastowie nowe państwo dla siebie. Dla jednej gałęzi Rurykowiczów, znanej Rościsławiczami, zabrakło już dzielnic na Rusi; oni to zagarnęli Czerwieńskie Grody. Zaczęło się tam osadnictwo ruskie i ruszczał ten kraj coraz bardziej, zwany już potem Czerwoną Rusią.