Przeskocz do treści

„Dzieje Kościoła Polskiego” cz.4

tom I  –  „Początki Metropolii Polskiej”

Rozdział VIII

Część czwarta

Koronacya Bolesława uwieńczyła (1076) prace Bogumiła. Kościół polski zorganizowany,   kraj sam potężny jak za Chrobrego. Pomorze gdańskie po obu brzegach Wisły na nowo przywrócone,   ziemia Czerwieńska zdobyta. Wespół z Węgrami,  król polski zwycięsko walczył z Henrykiem IV,   a dusza świętobliwego arcybiskupa z pewnością radowała się,  widząc że właśnie za polską pomocą,  sprawa Kościoła zwycięża nad królestwem. Przy koronacyi Chrobrego, wrogi dokoła otaczały Sklawanię,   zazdroszcząc i nienawidząc,  czyhając tylko na zgon króla aby ze wszystkich stron rzucić się na państwo.    Teraz przyjaciela i opiekuna król polski miał w potężnym Papieżu,  króla węgierskiego Władysława r. 1077 sam na tron wprowadził,  z kniaziami ruskiemi utrzymywał przyjaźń.  Najgroźniejszy wróg Niemcy rozdwoili się sami w sobie i we wojnie domowej niszczyli swoje siły. Polska w przymierzu ze Sasami i całym stronnictwem gregoryańskim trzymała Henrycyanów w szachu. Więc jakiekolwiek wrogie dla Polski żywili uczucia,  jakkolwiek zazdrością i gniewem napełniła nawet Sasów,  nawet Gregoryanów niemieckich wieść o koronacyi „trybutaryusza którego państwo zdawna było podbite i zamienione w prowincyę,  uniesionego pychą”,  nie mogli nietylko sprzeciwiać się ale musieli nawet czynnie popierać politykę polską.

Podobnie jak Polska stanowiła najsilniejszy filar w gmachu Gregoryanów niemieckich,  tak Henryk IV większą część potęgi swojej zawdzięczał Czechom. Spółzawodnictwo pomiędzy Przemyślami a Piastami zawsze prawie prowadzi Gniezno i Pragę do przeciwnych i wrogich obozów,  rozdwaja Słowiańszczyznę zachodnią i staje się głównym jej upadku powodem. Wprawdzie Wratislaw czeski blizko spowinowacił się był z Bolesławem i chętnieby był zawarł z nim porozumienie ale Bolesław porywczością swoją uczynił sobie z niego zaciętego nieprzyjaciela.

W kraju samym jednak rozmaite działały siły odśrodkowe. Te same co rozbiły państwo po zgonie Mieszka. Wprawdzie pogaństwo przestało być czynnik znaczący. Zapewne już wewnętrzna jego niemoc co potrafiła tylko kraj wtrącić w bezrząd a niczego nie zdołała postawić trwałego gdy przyszło do władzy,   otworzyła oczy ludziom, reszty praca misyonarska dokonała,  przedewszystkiem Eremitów. Ale potomkowie dawnych rodów panujących których za Krzywoustego było jeszcze siedmdziesiąt a którzy oczywiście uważali się za daleko dostojniejszych niż Piastowie co z chłopa ród swój wiedli 103) nie mogli zapomnieć powodzenia tym parweniuszom co przemocą i podstępem zepchnęli ich na sługi swoje. Oczywiście korona królewska na skroniach Piasta,  do której ani sądzili się być daleko bardziej uprawnieni,  szczególniejszą ich napawała zawiścią. Większą potęgę naczelnicy rodów przedstawiali,  nowa arystokracya,  wśród której rozpłynęli się ci dynaści.   Niechęci i znaczenia ich nie powinniśmy jednak przeceniać; zmniejszała się z biegiem czasu, w miarę jak dynastya piastowska nabierała znamion prawowitości. Przecież jeszcze Mieszko II,  pomimo okropnych kolei jakie przechodził,  przegranej wojny,  rządów Bezpryma,  niewoli czesko–niemieckiej aż do śmierci swej potrafił stłumić dążenia tych wielmożów. Niebezpieczną opozycya ta stawała się gdy znajdowała przywódcę,  ongi Bezpryma. Teraz na jej czele stanął Sieciech z rodu Starzów,  marzący po cichu sam o stolcu książęcym. Jako proporzec zaś znaleźli sobie brata królewskiego słabego i niedołężnego Włodzisława Hermana,  któremu przy dojściu do lat,  Bolesław oddał Mazowsze na dzielnicę udzielną,  oczywiście pod zwierzchnictwem starszego brata. Sieciech także nawiązał stosunki z Henrycyanami,  pośrednikiem był tutaj opat weltenburski Henryk; twórcą planu może biskup praski Jaromir który był został tymczasem kanclerzem Henryka IV.

Zdaje się także w samym duchowieństwie polskim nie zbywało na niechętnych Bogumiłowi. Duchowieństwo to,  zwłaszcza świeckie,  z pewnością nie stało wyżej od niemieckiego lub francuskiego naówczas. Arcybiskup zaś starał się jak nie trudno się domyślić w kraju sobie podległym przeprowadzić reformę duchowieństwa,  przedewszystkiem bezżeństwo, w myśl Grzegorza VII.

Co uczynił przez ten czas Bolesław aby spisek udaremnić czy domyślał się wogóle i czy raczył się nim zajmować,  nie wiemy. Że nie próżnował,  to pewna. Na r. 1077 wyprawa na Węgry przypada,  uwieńczona szczęśliwym osadzeniem na tronie Władysława.  Równocześnie dał pomoc Iziasławowi do odzyskania Kijowa,  zdaje się,  na rozkaz Grzegorza VII któremu poddał się Iziasław. Wszewołod dobrowolnie ustąpił stolca kijowskiego.  Łatwo być może że królowi ruskiemu towarzyszył Bogumił jako legat papieski. Skoro jednak 1078 r. Iziasław umarł i z nim przepadły dążności łacińskie,  Bogumił nie miał co robić na Rusi. Na r. 1077 i 8 nakoniec położyć należy rozdział katedry krakowskiej od opactwa.    W stalach świeccy kanonicy zasiedli a mnisi przenieśli się na Tyniec gdzie ich król wraz z żoną Judytą przebogatą obdarzył dotacyą.

ks.Kamil Kantak


103)  Taka opinia powszechna była w Polsce za Galia.

Przedruk za: „Dzieje Kościoła Polskiego”, tom I – Początki Metropolii Polskiej”,
wyd.pierwsze Poznań 1912r., autor ks.Kamil Kantak – tom pierwszy, str.129–144.